Po trzymiesięcznej przerwie ekstraklasowe granie wróciło do Łodzi, gdzie Widzew mierzył się z Cracovią. Łodzianie, pomimo braku kilku podstawowych piłkarzy, walczyli do końca i dopisują sobie pierwszy punkt w tym roku.
Ubiegłotygodniowy start wiosny w wykonaniu Widzewa nie należał do udanych. RTS pojechał do Poznania, gdzie dostał solidne lanie od Lecha i wrócił do Łodzi bez punktów. Tamto spotkanie nie mogło być jednak punktem odniesienia i wyznacznikiem formy łodzian. Tylko wielcy optymiści mogli liczyć, że Widzew z wieloma absencjami i z tylko jednym transferem przeprowadzonym zimą będzie w stanie wywieźć z Poznania punkty, grając przeciwko Lechowi, który jest jednym z głównych kandydatów do sięgnięcia po tytuł mistrzowski.
Starcie z Cracovią było więc dla Widzewa pierwszym poważnym sprawdzianem, który miał pokazać, jak realnie wygląda forma Widzewa. Jak wypadł w nim Widzew? Wydaje się, że przy obecnych problemach łodzian taki wynik trzeba szanować, chociaż można czuć także pewien niedosyt.
Fala kontuzji
Sytuacja kadrowa „Czerwono-biało-czerwonych” – krótko mówiąc – nie jest optymalna. Kontuzjowany jest Kamil Cybulski, Lirim Kastrati, Juan Ibiza; niedawno z drużyną pożegnał się Imad Rondić, a za kartki pauzował dziś Jakub Sypek. Drobne problemy zdrowotne miał także Fran Alvarez. Hiszpan musiał rozpocząć mecz na ławce rezerwowych. Te okoliczności sprawiły, że na prawej obronie zagrał Paweł Kwiatkowski, mający na swoim koncie jeden mecz w PKO Ekstraklasie, a nieco wyżej – na prawym skrzydle – zobaczyliśmy Nikodema Stachowicza. Ten drugi swój ekstraklasowy debiut zaliczył przed tygodniem w Poznaniu. Trzeba powiedzieć, że Widzew w dość eksperymentalnym składzie osobowym zaprezentował się nieźle. Kibice, po wyjściu ze stadionu, mogli czuć niedosyt. Szczególnie w drugiej połowie były sytuacje, ale w decydującym momencie zabrakło trochę jakości. Styl zaprezentowany przez łodzian był po prostu akceptowalny. Zdobyty z „Pasami” punkt trzeba szanować. Remis można uznać za sprawiedliwy wynik. Za tydzień RTS jedzie do Wrocławia, aby wywalczyć pierwsze w tym roku zwycięstwo.
Co dalej z trenerem?
Na samym początku meczu kibice wyrazili swoje zdanie o obecnej sytuacji w klubie. „Zegar” skandował najpierw: RTS, gdzie są wzmocnienia?, a chwilę później: Hej trenerze, składaj podpis na papierze. Kontrakt Daniela Myśliwca wygasa z końcem sezonu, a rozmowy na temat jego przedłużenia trwają już bardzo długo. W kuluarach mówi się o rzekomym konflikcie Tomasza Wichniarka – dyrektora sportowego – z Myśliwcem, który ma być przeszkodą w pozostaniu szkoleniowca w Łodzi na kolejne sezony. Czy dojdzie do porozumienia z Danielem Myśliwcem? Trudno powiedzieć, ale trzeba przyznać, że obecna sytuacja i długie przeciąganie tej sprawy na pewno nikomu nie służy. I trudno mieć stuprocentową pewność, że nie wpływa to na drużynę.
Wypowiedzi pomeczowe
Przedstawiamy wypowiedzi trenerów obu drużyn z konferencji pomeczowej (żródło: widzewtomy.net):
– Myślę, że z perspektywy meczu i statystyk pomeczowych byliśmy zespołem, który przeważał. Z tych wszystkich sytuacji ofensywnych tylko dwukrotnie strzelaliśmy w światło bramki. Musimy być bardziej cierpliwi, żeby podejmować optymalne decyzje. Żałujemy tej straconej bramki, bo wyszło to zbyt łatwo – czasami się to zdarza, ale cieszy mnie reakcja zespołu. Dopisujemy kolejny punkt do ligowej tabeli, ale żeby utrzymywać się w jej czubie, musimy maksymalnie dociskać rywala, tworzyć kolejne sytuacje bramkowe i oddawać groźniejsze strzały. Artur Hoskonen zgłosił uraz i nie był gotowy do gry, dlatego zadebiutował Gustav Henriksson, który odbył z nami tylko jedną jednostkę treningową, więc naprawdę dobrze oceniamy jego występ. Każdy mecz jest taki sam, bo za każdy są trzy punkty. Oczywiście spotkanie z Widzewem wzbudza we mnie większe emocje, bo jestem z tego miasta, ale nie traktowałem tego w nie wiadomo jaki sposób, bo każdy mecz tak samo bardzo chce wygrać – powiedział na konferencji Dawid Kroczek.
– Były momenty, gdzie mogliśmy zachować się lepiej i skontrolować mecz. Patrząc na kontekst tego, co wydarzyło się na boisku uważam, że żadna drużyna nie powinno sądzić, że w 100% zasłużyła na zwycięstwo. Poza meczem chcę powiedzieć od siebie, że to, jak ktoś prezentuje się na boisku, nie zawsze wynika z braku umiejętności czy braku chęci. Nie mówimy o tym nigdy i nie tłumaczymy się, ale niektórzy piłkarze nie byli na treningach, albo dwa dni przed meczem spędzili w szpitalu czy mieli zatrucie pokarmowe i to są informacje wrażliwe. Nie chce się nimi absolutnie tłumaczyć. Fran Alvarez nie siedział na ławce ze względów sportowych. To, co jesteście w stanie stworzyć na trybunach, to coś niesamowitego, ale nie kibicujcie Danielowi Myśliwcowi tylko Widzewowi – mówił po spotkaniu Daniel Myśliwiec.